Po prostu rewelacja. Poziom serialu bardzo solidny, ale gdy uwzględni się kreację Guinnessa to jest to bardziej niż smakowite. Nie gorsze wcale niż "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg". I znowu jak tam, ostatnia scena - świetna. A tak przy okazji, okazało się, że nawet w latach 80-tych można było ciekawie opowiadać o świecie wywiadu. Nużących i tandetnych przykładów w tym temacie jest aż nadto. Kiedy jednak pojawia się świetny pomysł i fantastyczni wykonawcy to mamy właśnie taki efekt jak w przypadku "Ludzi Smileya". Jak się okazuje, powsciągliwość też może być porywająca. Brawo, brawo, brawo!!!