Po co robia remeka serialu z tamtego roku.Jeżeli jeszcze bedzie kropka w kropke jak tamten to jest to bezsensu.
poniwaz amerykanie z panstwa usa (no, wiekszosc) nie obejrza niczego, co nie pochodzi z ich kraju; wiekszosc pewnie nawet nie wie, ze sa filmy ktore nie pochodza z tego niedorozwinietego miejsca...
Po to żeby nie oglądać zje*anej Wlk. Brytanii , zje*anego zapewne Londynu i tego chu*owego angielskiego akcentu . Jeszcze nie oglądałem ale na pewno zobaczę tą wersje .
ja sie wjebalem bo chcialem ogladac orginal a wlasnie zaczelem ogladac to i musze przyznac ze nie jest zle ten humor jest rozjebany na posterunku :D nie jest taki zly ten rimejk zobaczymy w przyszlym czasie co pokazali nasi dalsi sasiedzi brytyjczycy ;]
sie popisales bardzo; najpierw sie dowiedz w jakiem miescie dzieje sie serial, a potem moze, czy jest dobry (a jest); po pierwsze serial dzieje sie w manchesterze, a nie w londynie, po drugie, owszem, maja silny akcent, ale wlasnie z tamtad i jest on integralna czescia serialu
po pierwsze ;] nie powiedziałem że dzieje się w Londynie , tylko zapewne w Londynie tak mi się wydawało co mnie z resztą je*ie bo jeśli widzę Wlk. Brytania pomyśle sobie o tym stylu i języku i nie patrze na to czy jest dobry , tylko od razu skreślam z listy , większość pomyśli że to głupie ale takie już mam obrzydzenie do Anglików :]
Po obejrzeniu 12 odcinków stwierdzam, że nie jest takie złe. Michael Imperioli, jako Ray Carling jest lepszy, od swojego brytyjskiego odpowiednika, tak samo jak i Gretchen Mol (nie mówiąc że jest Dużo ładniejsza od pierwowzoru) jako Annie Norris. 1 Opinie napisałem po obejrzeniu odcinka preair i strasznie mnie wkurzył. Ale na szczęście, zmienili większość dennych aktorów i dali fajniejszych chociaż Kaitel jako Hunt jest słaby to i to da się ścierpieć. Świetna muza oddaje klimat lat 70 świetne teksty zwłaszcza Imperioliego. Ogólnie 8/10 szkoda tylko że jeszcze tylko 5 odcinków.
wlasnie skonczylem 12 odcinkow tej wersji pierwszego sezonu jest moze drugi sezon ?
Też kwestia gustu bo Ja uważam że jest lepsze i bardziej wyrazista, od swojego Brytyjskiego odpowiednika. Tak jak Imperioli, nawet Kaitel chociaż nie dorasta do pięt oryginalnemu Hantowi jest znośny.
Hunt jest okropny. W ogóle nie przypomina oryginału. Najpierw obejrzałam oryginał, Brytyjski spin off [ashes to ashes] a potem to i więcej nie obejrzę. Zero klimatu, zero wyrazistości...
Hmm, nie wiem. Dajac przystojnieszych aktorow, ladniejsze aktorki, bardziej 'cool' bohaterow, zabiera sie ta brytyjskosc i wstawia amerykanskie: beautyful people, a to mozemy sobie obejrzec w jakimkolwiek amerykanskim serialu. Ale nie ogladalam tej wersji, wiec moze juz nie powinnam sie wypowiadac.
Imperioli i Kaitel na pewno nie są ładni :P Najlepiej obejrzyj bo ja na początku też nie byłem przekonany do tej wersji ale ją nawet polubiłem :)
Nie lubisz, bo ich nie rozumiesz. Amerykański akcent jest dla dzieci i totalnych idiotów abnegatow takich ja ty. PS. Lloyds banks jest cienki a ty bystry jak woda w klozecie....
Po obejrzeniu pierwszego odcinka stwierdzam, że ten reamake to porażka, po co tworzyć na nowo coś co jest doskonałe samo w sobie. Jeśli ktoś nie widział angielskiej wersji, niech nie zaczyna oglądania od amerykańskiej, straci tylko dobrą zabawę poznając zakończenie. A jak ktoś widział pierwowzór to tym bardziej niech sobie nie zawraca głowy tą marną imitacją. Jednak świetny pomysł na film to nie wszystko, trzeba jeszcze umiec dobrać aktorów. John Simm i Philip Glenister to oni ożywili tą historię, niestety wygładzeniu napakowani aktorzy amerykańscy to nieporozumienie.
Jeśli ktoś nie widział angielskiej wersji, niech jej nie ogląda!!!!
Niech zaczyna i kończy oglądanie od amerykańskiej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A mnie się remake podoba i chętnie oglądam. Tylko Keitel jest słabszy niż jego brytyjski odpowiednik, za to reszta nieznacznie przewyższa oryginalną obsadę.
Ogladalam amerykanska wersje. Po brytyjska nie mam zamiaru siegac. Tak sam bylo z Office :) Tak juz mam :)
Po co robią?
Ponieważ USA i UK to inne kraje, inna kultura, inny archetyp policjanta.
Nie widziałem jeszcze brytyjskiej wersji (ale zamierzam), jednak jeśli ktokolwiek zauważył, USA a Wielka Brytania to różny klimat, nie tylko atmosferyczny. Inaczej wyglądały brytyjskie seriale/filmy kryminalne, inaczej amerykańskie. Anglicy lubili zawsze postać dżentelmena/patrioty, Amerykanie - twardziela, co da w mordę, wypije whiskacza w barze i rzuca 'amerykańskimi tekstami'. Nowy Jork to nie Londyn, krążowniki szos to nie brytyjskie Coopery lub, w droższej wersji, Astony Martiny.
Inny świat, inni ludzie, inny klimat. Life on Mars to nie profanacja tylko adaptacja.
okej, okej. Moja wypowiedź raczej była do ogółu, wszyscy naokoło wieszają psy na tym świetnym serialu tylko dlatego, że jest adaptacją twórczości Brytyjczyków. Tymczasem Life on Mars jest naprawdę świetnie zrealizowane, przemyślana, ciekawa fabuła, dużo czarnego humoru, niesamowicie zarysowane postaci. No i ta muzyka, samochody, te czasy...
Szkoda, że na I sezonie się urwało.
Jest świetne, ale żałuje że kilka odcinków zrobili praktycznie takich samych z drobnymi zmianami właśnie tymi typu kulturowe. Jakby zrobili więcej po swojemu jak np ten odcinek o złodziejach magnetowidów, to może i byłby drugi sezon.
Na razie jestem po kilku odcinkach, zobaczymy co będzie dalej, na razie rewelacja :)
Cóż, ja nie dostrzegłem żadnego schematu, każdy odcinek był innowacyjny i na swój sposób zaskakujący. Niestety, zakończenie, jak mówisz, jest trochę 'na odwal się' :/