Rozbawił mnie szturm DEA, policji kolumbijskiej i wojska na domek wiejski mafiosa - domek wielkości szopy na narzędzia, obserwowany jeszcze przez satelitę. Za cholerę nie widać obstawy, ochroniarzy, nikogo. Jakby siedzieli w środku, to zmieściłoby się ledwo kilku, ale przecież wiadomo, że ochrona nie polega na siedzeniu jeden na drugim w szopie, ale na obstawianiu perymetru. Mimo to wszyscy nasi profesjonaliści z wielkim samozaparciem robią "szturm" i potem zdziwienie, że była pułapka.
Kilka scen dalej nasz snajper jest przewieziony autem do jakiegoś garażu w hali produkcyjnej czy czymś takim - wysiada z auta i pierwsze co mówi, to że w tym budynku dobry snajper powystrzelałby ich bez trudu, którą to profesjonalną opinię wygłasza nawet się nie rozglądając. Gdyby się rozejrzał zobaczyłby, że w tej hali raczej brakuje okien, więc snajper by nie poszalał.
Przyznaję, że dalej nie dobrnąłem. Ziew.