Ponieważ tak się składa, że od kilku lat interesuję się tematyką holocaustu, dlatego chcę wyjaśnić pewne kwestie...
Chodzi mi o to, że nie do końca ostatnia droga Korczaka i dzieci do Treblinki tak wyglądała jak opisuje się to często teraz w wielu źródłach. Aby poznać tak to naprawdę wyglądało trzeba posłuchać i poczytać opowieści naocznych świadków.
W wielu źródłach możemy przeczytać, że np. żołnierze i wachmani salutowali na widok maszerującej przez Umschlagplatz. To jest nieprawda. Z drugiej strony film ten dość dobrze to pokazuje. Chodzi konkretnie o to, że Korczak w ostatnich chwilach swojego życia dostał coś w rodzaju obłędu. Już do końca nie panował nad swoimi myślami i czynami. Wiele osób dziś pragnie dziś zrobić z niego jeszcze większego bohatera niż był naprawdę (że był bohaterem to nikt dziś nie ma wątpliwości), twierdząc, że do ostatniej chwili był w pełni świadom tego co robi, a tak do końca nie było...
To tyle w tej kwestii. Co do filmu to naprawdę świetny. Znakomita gra Pszoniaka.
Dla mnie Korczak to postać wielka.
Nieważne, co było pod koniec jego drogi.
Jego myśl pedagogiczna jest tak sensowna i tak - obecnie - aktualna, że aż trudno uwierzyć, że to człowiek z innej epoki.
Jego "KOCHAJ I DAWAJ PRZYKŁAD" to moje motto, a i jego życie było odzwierciedleniem tej myśli.Wielka postać, nietuzinkowa. A że obłęd...Cóż, wrażliwość, empatia i te sprawy...Z tego, co wiem, walczył nawet o eutanazję noworodków, żeby nie głodowały, myślał poważnie o samobójstwie...A i tak był silny, ja bym pękła znacznie wcześniej w tych obłednych czasach...