Nowy film z
Shią LaBeoufem nie miał jeszcze premiery, a już budzi kontrowersje. Po publikacji pierwszego zwiastuna "
The Tax Collector" użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli pytać, czemu aktor stosuje tak zwany "brownface".
To opowieść o parze egzekutorów długów, Davidzie (
Bobby Soto) i Creeperze (
LaBeouf) pracujących dla Czarodzieja - potężnego mafijnego bossa. Kiedy jednak stary rywal Czarodzieja powraca z Meksyku, by przejąć jego teren w Los Angeles, bohaterowie, chcąc nie chcąc, stają do najtrudniejszej walki w życiu.
Oburzeni widzowie wyciągnęli ze zwiastuna wniosek, jakoby
LaBeouf wcielał się w postać latynoskiego pochodzenia - i stąd silna reakcja. Reżyser filmu,
David Ayer ("
Furia", "
Bogowie ulicy", "
Legion samobójców"), odpowiedział jednak na zarzuty, wyjaśniając, że gwiazdor nie wciela się w Latynosa.
Shia gra białego chłopaka, który dorastał na dzielni. To żydowski koleś wcielający się w białą postać. A przy okazji jedyny biały w filmie, napisał reżyser na Twitterze.
Krytyka
LaBeoufa pojawia się w napiętej atmosferze rozliczania showbiznesu z nadużyć na tle rasowym. Kolejne gwiazdy - w tym m.in.
Jimmy Fallon i
Tina Fey - publicznie przepraszają za wykorzystywanie w dawnych programach tzw. "blackface", czyli charakteryzacji ściemniającej kolor skóry.